Nadszedł czas na OOM, czyli najważniejsze zawody sezonu. Są to regaty poprzedzane trzema eliminacjami. Zawody odbyły się w Dobrzyniu. W tym roku miałam bardzo duże szanse na zdobycie medalu. Wszyscy we mnie bardzo wierzyli. Czułam się trochę zestresowana. Pierwszego dnia odbyło się uroczyste otwarcie regat. Przemarsz i wciągnięcie flagi na maszt.
Przez całe regaty wiatr nas nie rozpieszczał. Pogoda była wspaniała, ale do opalania. Temperatura około 30 stopni i mały wiatr. Po pierwszym dniu zawodów prowadziłam w klasyfikacji dziewcząt z dużą przewagą. Wszyscy razem ze mną się bardzo cieszyli. Niestety był mały problem. Zostały jeszcze 3 dni rywalizacji.
Kolejnego dnia nie poszło mi najlepiej. Nieustanne zmiany wcale mi nie pomagały. W tych warunkach lepiej odnalazły się inne dziewczyny. Nie było jednak najgorzej. Nadal prowadziłam, ale moja przewaga stopniała do kilku punktów. Bardzo ważny był trzeci dzień, który niestety też zawaliłam. To była istna porażka w moim wykonaniu. Jak teraz na to patrze to się zastanawiam, o czym ja wtedy myślałam. Popełniałam podstawowe błędy. No ale nic… Po tym dniu zajmowałam 2 miejsce i brakowało mi trzech punktów do 1 miejsca.
Nadszedł, więc ostatni dzień zmagań. Odbył się 1 finałowy wyścig od którego wszystko zależało. Bardzo dobrze go pamiętam.
Przed samym startem zdziwiło mnie to, że trenerzy dziewczyny, która wygrywała cały czas pływali za mną pontonem. Zdaje mi się, że chyba chcieli w taki sposób wywołać u mnie stres. Jednak z pomocą przyszła mi Magda Staniczek (zajmowała 4 miejsce i miała szanse na medal) Uznała, że to co robią tamci trenerzy jest głupie. Postanowiła dlatego, że skoro oni pływają za mną to ona będzie pływać za nimi. Musze bardzo podziękować Magdzie za to bo nie dość, że poprawiła mi tym humor (możecie sobie wyobrazić jak śmiesznie to wyglądało) to jeszcze speszyła tamtych trenerów.
Na starcie wszystkie dziewczyny ustawiły się przy boi. Ja pomyślałam, że to czysta głupota skoro wydaje od statku komisji. Zdziwiło mnie, że żadna zawodniczka mnie nie pilnowała. Spokojnie wystartowałam.
Opisywanie całego wyścigu nie ma sensu, dlatego postaram się go skrócić. Dziewczyna, która wygrywała zawody totalnie zawaliła start. Na moje nieszczęście udało jej się wykaraskać na lepsze miejsce. Zrobiła to za pomocą swoich umiejętności, które nie do końca są zgodne z przepisami. Ja ukończyłam bieg na drugim miejscu. Nie pozwoliło mi to jednak na wygranie zawodów.
Pogratulować należy jednak Magdzie, która od samego początku prowadziła wyścig. Co prawda nie ukończyła go na tej pozycji, ale było to spowodowane zagraniami taktycznymi. Reasumując.
Pierwsze miejsce zajęła Małgorzata Pawlak, drugie ja, a na trzecim miejscu podium stanęła Magda Staniczek. Nie powiem, że byłam szczęśliwa z takiego końca. Wiem jednak, że to była tylko i wyłącznie moja wina. Muszę jeszcze wiele popracować. W przyszłym roku OOM odbędzie się w Pucku. Mam nadzieję, że tam będzie wiało, bo nie ukrywam, że wietrzne warunki bardziej mi odpowiadają.
|
Trener odbiera wyróżnienie za 2 miejsce w klasyfikacji klubowej |
Zdobycie medalu nie udało się w tym roku mojemu klubowemu koledze Cyprianowi Błaszczykowi. Zajął on 4 miejsce. Można więc powiedzieć, iż w tym roku dostaliśmy po głowie. Mam jednak nadziej, że w przyszłym roku będzie lepiej. Warto też dodać, że nasz klub zajął 2 miejsce w klasyfikacji klubowej zaraz po Fir Warszawa. Zabrakło nam 1 czy 2 punktów.