Nowy Rok miałam powitać na stoku, ale…
Trzech zawodników klubu Garland z Gliwic wraz z Panią Ewą i Panem Czesiem Sternal zaplanowało wyjazd na regaty do Neapolu, ale niestety Kuba złamał rękę i zaproponowali mi wyjazd. Trener Michał zgodził się, i tak pojechałam. |
I dzień - 30.12.2010r.
Wyjazd do Neapolu z Gliwic około 17.50.
II dzień - 31.12.2010r.
Wiedziałam że Neapol to duże miasto, ale że aż tak?! Zamieszkaliśmy w świetnym hotelu. Warunki super -miałam pokój 1 osobowy. Po zakwaterowaniu wyruszyliśmy w poszukiwanie portu.
Przy głównym porcie stało kilka olbrzymich statków-przeznaczonych na długie rejsy-z basenami na samej górze. Z tego samego miejsca był niezły widok na Wezuwiusza i leżące wokół niego mniejsze miasta. Następnie ruszyliśmy w kierunku klubu żeglarskiego. Spotkaliśmy tam bardzo miłą panią, która organizowała te regaty i zajmowała się czarterem łódek. Potem chodziliśmy po Neapolu i godzinę przed Nowym Rokiem poszliśmy na koncert. Przywitaliśmy 2011 z szampanem Piccolo!
III dzień - 01.01.2011r.
9:00-pobódka, dawno tak późno nie wstawałam. Śniadanie bardzo dziwne - wszystko na słodko. Bułki, rogaliki, ciasta, dżemy, nuttella, musli, soki i czekolada na gorąco – mniam, mniam. Potem zaczęliśmy się zbierać do wyjazdu na Wezuwiusza. Zanim tam dotarliśmy czekała nas długa droga przez wąskie uliczki miast i kręta droga na szczyt. Dojechaliśmy na parking i poszliśmy ”z buta” na samą górę (około 30 min drogi). Gdy dotarliśmy na miejsce zrobiliśmy sobie parę zdjęć i poszliśmy wzdłuż krańca krateru. Na końcu kupiliśmy pamiątki i ruszyliśmy w drogę powrotną. Jechaliśmy i jechaliśmy przez wieczne zawijasy. Pod koniec ‘karuzeli’ około 15:00, zatrzymaliśmy się na pizzę w Sorento. Nikogo nie było na ulicach. Gdy wyszliśmy z restauracji naszym oczom ukazał się wielki korek! Dopiero potem zrozumieliśmy, że w czasie gdy jedliśmy pizzę , Włochom kończyła się sjesta J
IV dzień - 02.01.2011r.
Moje 14 urodziny. Dzisiaj poszliśmy odebrać swoje łódki. Na początku dostaliśmy jedną dwunastoletnią i jakieś 2 średniej jakości. Potem , dzięki urokowi Pani Ewy udało się wymienić tego rzęcha na Winnera. Zrobiliśmy losowanie. Oczywiście Beny ze swoim życiowym szczęściem wylosował Winnera, a ja dostałam Faccende. Podobno są to lepsze łódki od Winnerów. Potem przygotowaliśmy sprzęt i zeszliśmy na wodę. Dobrze, że mam Faccende, a nie Winnera. Tak samo robiło się na niej zwroty i była bardzo podobna do Merlina, na którym pływam w klubie. Nie wiało i nie było fal. Popływaliśmy trochę sami pod opieką Pana Czesia, a potem doczepiliśmy się do grupy z Izraela.
V dzień - 03.01.2011r.
Dzisiaj fajnie wiało. Gdy przyjechaliśmy do portu nie zapowiadało się na mocny wiatr, ale gdy zeszliśmy na wodę rozwiało się do 4 beauforta. Trenowaliśmy z Izraelem. Głównie ścigaliśmy się. Większość wyścigów wygrałam, 1 wyścig Mikołaj, 1 ktoś z Izraela.
VI dzień - 04.01.2011r.
Dzisiaj pierwszy dzień regat. Start o godz.10:30 więc trzeba wcześnie wstać. Śniadanie na 7:30. Gdy dojechaliśmy do portu okazało się, że dojechało wielu nowych zawodników i łódek. Przygotowaliśmy sprzęt i poszliśmy po wstążki. Ja dostałam czerwoną. Moim zdaniem była to najsilniejsza grupa. Na pontonie dzielnie kibicowała Pani Ewa i dbała o nasze brzuchy. W pierwszym wyścigu byłam 29. Sądziłam ,że to dobra miejsce jak na taką stawkę, lecz w 2 biegu okazało się, że da się być 8. Tego dnia rozegrały się tylko 2 wyścigi. Po pierwszym dniu byłam 25 na 201.
VII dzień - 05.01.2011r.
Dzisiaj tak jak wczoraj pobudka 7:30, śniadanie i do klubu. Dzisiejsze wyścigi były dziwne . W pierwszym nic nie wiało i była fala. Na halsówce fala pchała nas do przodu , a na pełnym hamowała. Byłam 48 . W drugim biegu wiało tak, że wszyscy wisieli na balaście, więc od razu lepiej mi poszło i zajęłam wysokie 7 miejsce. Po tym dniu byłam 22 w generalce.
VIII dzień - 06.01.2011r.
Błagam, żeby nie było dzisiaj biegów. Totalnie nic nie wieje. Chyba przez 3 godziny trzymali nas na wodzie. Było mi bardzo niedobrze , zresztą jak pozostałym zawodnikom. Niektórzy nawet wymiotowali. Dzisiaj była długa fala i średnio wysoka. Jakby tego było mało przez cały czas świeciło słońce. Podpłynęłam do pontonu, żeby wziąć bułkę. Gdy płynęłam, żeby ją oddać (po co!? – trzeba było nakarmić rybki), puścili sygnał 5 min do startu. Starałam się jak najszybciej dopłynąć do linii startu, ale niestety zabrakło trochę czasu na dobre wbicie się na linię. Wszyscy czytelnicy tej relacji zapamiętajcie!!!! Dbajcie o rybki !!!!!
IX dzień – 07.01.2011r.
Leczenie ran i zwiedzanie Pompei.
X dzień – 08.01.2011r.
Pakowanie i wyjazd do Polski. Ale najpierw postanowiliśmy sprawdzić, czy wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Okazało się , że tak. Zwiedziliśmy m.in. Forum Romana, Kolosa i fontannę Di Trevi.
Mogło być lepiej, ale dużo się nauczyłam i spędziłam miłe chwile.
Autorami załączonych zdjęć są w większości Państwo Sternal.
1 komentarz:
Hej!
Jakimś cudem w moich Google Docs znalazł się fajny pdf na temat optymistów z Twojego konta :). Nie wiem czy to jakiś przypadek czy też Twoja sprawka ;)
Prawdą jest, że zajrzałem do Twojego blogu wczoraj, zaraz po wydaniu odcinka 012_+_-_pesymista,_-_+_optymista.dpp http://ddpppp.blogspot.com/2011/02/012-pesymista-optymistadpp.html. Nawiązałem w nich do Optymistów, ale w kontekście skojarzeń i to tych najbardziej oczywistych :).
Widzę, że jesteś urodzoną optymistką :). Życzę dalszych sukcesów!
Prześlij komentarz